
Biegł przed siebie, ostatkiem sił. Przedzierał się między krzakami, ocierał o ostrą korę drzew, które gęsto się tu rozrosły. W całym lesie słychać było tylko jego łapki zapadające się w kobierzec z gnijących liści. Ogołocone z nich gałęzie złowrogo odcinały się od ciemnoszarego nieba. Nie było tu nikogo, tylko on.
Kontynuuj czytanie